środa, 25 stycznia 2012

Od zmierzchu do świtu

- Już czas. - Wycharczał Iwan, a z miejsca gdzie niegdyś znajdowało się jego prawe oko wypłynęła czarna i śmierdząca posoka. - Nasz posiłek ufortyfikował się kilka przecznic dalej.
- Taaak, pora na kolację. - Mówiąc to z ust Generalissimusa uciekło kilka much szczęśliwych z powodu otrzymania nieoczekiwanej wolności.
 
Drzwi krypty otworzyły się ze zgrzytem. Kojący chłód nocy wdarł się do środka. Generalissimus z Iwanem wykuśtykali na centralny plac nekropolii. Na cmentarzu komunalnym nr jeden dało się zauważyć generalne ożywienie. Kolejni głodni wychodzili ze swych grobów i patrząc tęsknie na północ rozpoczynali swój marsz w stronę ufortyfikowanych ludzi.

Wczorajszego dnia ani ja ani też Piękna nie mieliśmy weny na dłuższe zmagania planszowe. Skusiliśmy się jednak na krótką partyjkę w Zombiaki 2. Mnie kolejny raz przypadła rola szturmujących ciał drugiej, a może nawet i trzeciej świeżości. Piękna wcieliła się w odważnych ludziów.

Laur zwycięstwa przypadł Pięknej. Dzielnie odpierała kolejne fale umarlaków i chociaż raz czy dwa wydawało się, że osobnicy którzy z pewnością powinni zainwestować w TicTacki i dezodoranty przedrą się przez barykady ludzi, to ostatecznie nie zdążyli przed świtem. Pomimo wsparcia Matioszki i założenia swojego gniazda (co prawda na 2 min przed porankiem). Tak więc zombiaki zmuszone zostały do pozbierania swoich gnijących członków i wycofali się na z góry upatrzone pozycje.


Świt przyszedł tak szybko. Zaskoczył wszystkich nieumarłych, którzy już czuli w ustach słodki smak ludzkiego mięska. Tym razem nie dane im było ucztować na ciepłych ciałach niedobitków rasy ludzkiej.
- Jutro ich dopadniemy Iwan, zobaczysz! - Generalissimus wypluwając te słowa razem z pozostałościami swojego gardła położył się w zimnej krypcie i oddał powolnemu rozkładowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz