czwartek, 16 lutego 2012

Szufle w dłoń

Połowa lutego już za nami. Dzisiejszy dzień pączkiem stoi, a ja korzystając z chwili wolnego czasu (do wyboru mam to, albo odśnieżanie samochodu i podjazdu) pragnę podzielić się z wami wydarzeniami ostatnich dwóch tygodni.

Na półce nieco nieoczekiwanie pojawił się nowy gość. Ubrany w jeansy, flanelową koszulę i przekręcony na bok hełm od skafandra - Galaxy Trucker, prawdziwy twardziel i pionier wśród eksploratorów kosmosu, pachnący smarem i paliwem rakietowym. Reszta menażerii spozierała na niego nieco podejrzliwie, ale po pierwszej kolejce samogonu pędzonego gdzieś w najciemniejszej z ciemnych części pokładowego magazynu lody nieufności pękły i Galaxy Trucker stał się pełnoprawnym członkiem rodziny - wiecie, to ten który jest obiektem żartów na każdej imprezie, ale w zasadzie wszyscy go kochają.

Nowy nabytek szybko podbił nasze łóżko. Gra w Galaxy Truckera daje niesamowitą frajdę. Budowanie statku pod presją czasu, walka o najlepsze części i przedziwne konstrukcje galaktycznego złomu, który mamy posłać w kosmos, to przyjemna, ale chyba nie najlepsza z cech tej gry. Prawdziwa zabawa rozpoczyna się w chwili startu naszych maszyn i nieskrępowanej eksploracji przestrzeni...przynajmniej do czasu gdy nie natrafimy na rój meteorytów czy przemytników. Obserwowanie destrukcji naszych poplątanych tworów sprawia, że uśmiech przez cała fazę lotu nie schodzi mi z buzi. Piękna pokochała tę grę (może nie jak Pret-a-Porter, ale zawsze). 

Nieustannie podoba nam się Pret-a-Porter. Talia wzbogacona została o poprawione karty (dzięki wielkie dla Portalu za niesamowite podejście do graczy!). Ekonomiczna rywalizacja na wybiegu daje masę frajdy. Mam już za sobą kilka partii tej gry, a wciąż z niekłamaną ochotą do niej zasiadam. Temat jednak jak mnie do siebie nie przekonywał, tak dalej do siebie przekonać nie może.

Żywe trupy również odwiedzają nasze strzechy. Pomimo kilku wątpliwości co do zasad, które udało nam się rozwiać przeszukując internet, rozgrywka w Zombiaki 2 wciąż daje mnóstwo frajdy. Ostatnio zauważyłem, że zepchnięty zostałem do roli nadgniłych ciał wędrujących przed siebie, podczas gdy Piękna wciela się w walecznych ludzi o dużym stężeniu alkoholu we krwi. Zastanawiające.

 Podobnie jak z Zombiakami mieliśmy wątpliwości co do zasad Space Hulka. W czasie gry bardzo często dochodziło do sytuacji gdy liczba genokradów będących w zwarciu z marines była większa niż 5, co powodowało brak możliwości obrony ze strony braci. Jednak po przestudiowaniu instrukcji, przeczytaniu całego interneta okazało się, że gramy zgodnie z zasadami, ale na tyle kiepsko, że dopuszczamy do takiej sytuacji. Rozegrałem też kilka partii solo i wciąż nie mogę pokonać tej gry. Pomimo iż nie jestem w stanie jeszcze w nią wygrać to i tak kocham tę malutką gierkę, głównie za klimat. Miód.

Ostatnią grą jaką udało się wydobyć na światło dzienne jest Dungeoneer: Grobowiec króla Nieumarłych. Na niewielka gra przygodowa ma niesamowity stosunek ceny do przyjemności z gry. Potwierdza się to za każdym razem gdy uda się namówić Piękną na eksplorację lochów. Co budzi jednak moje obawy to mała liczba unikalnych zadań - boję się, że mogą nam się znudzić po większej liczbie rozegranych partii. W naszej ostatniej grze wprowadziliśmy z Piękną drobną modyfikację do zasad podstawowych - gramy teraz w wariant z ukrytymi zadaniami dla graczy i jednym wspólnym. jedna drobna zmiana, a przyjemność z gry wzrosła drastycznie.

Były to owocne dwa tygodnie ;-)

sobota, 28 stycznia 2012

Zombiaki 2: Atak na Moskwę Soundtrack i Kosmiczni Marines

Dobry podkład muzyczny może umilić niejedną rozgrywkę. Buduje klimat, a czasami może działać jako świetny środek na rozładowanie napięcia.

Przygotowałem ścieżkę dźwiękową jaka u mnie sprawdza się w czasie partyjki w Zombiaki. Bez patosu, lekko z przymrużeniem oka. Ot standard.

Przyjemnego ilustrowania waszych partii.



Z miłych informacji uprzejmie donoszę, że moja wciąż skromna rodzinka planszówek powiększyła się o nowego członka. Osobnik ten został ciepło przyjęty w gronie okupujących półkę tytułów. Dało się usłyszeć, że miejsca tam wciąż pod dostatkiem i oczekują na kolejnych lokatorów. Również Piękna się ucieszyła z nowego gościa. Ów tajemniczy jegomość to Space Hulk: Anioł Śmierci.

Udało nam się z Piękną rozegrać jedną grę - niestety nasi dzieli Marines nie doczekali końca i ulegli genokradom. Wyszło na jaw również, iż Piękna bardziej ceni sobie ostrą i zaciętą rywalizację niż kooperację - obiecała jednak poprawę.

piątek, 27 stycznia 2012

Błysk fleszy i światła reflektorów

Nikt nie wierzył, że to zrobię. Śmiali się. Drwili. To takie typowe. Jednak ja nie poddałem się. Nie dałem się stłamsić tej masie bez marzeń i aspiracji. Patrzcie gdzie udało mi się dojść! Ha! A zaczynałem od sprzedaży koszulek na bazarze. Te ręcznie robione dzieła sztuki w końcu przebiły się do mainstream'u. Wszystko dzięki tej serialowej gwiazdeczce. To ona wypromowała moje ciuchy. Minęło kilka miesięcy, a moje wielkie marzenie się ziściło. Za pięć minut rozpocznie się pierwszy pokaz mojej kolekcji. Ciekawe co teraz powiedzą ci wszyscy frajerzy...

Po raz drugi na łóżku ( bo stolik jest za mały) zagościła gra Pret-a-Porter. Piękna wręcz pokochała tę grę, co mnie bardzo cieszy. Widać lubi rywalizować w tej batalii sukienek, bluzek i spódniczek.

Tym razem gra nie była tak wyrównana jak poprzednio. Moja gra przebiegała pod hasłem "optymalizacja" - chciałem koniecznie sprawdzić jak wpłynie na ostateczny wynik gry cięcie kosztów, szkolenie pracowników i rozbudowa infrastruktury. I tu chyba popełniłem błąd. Tak się na tym skoncentrowałem, że same pokazy i kolekcje przygotowywałem gdzieś mimochodem. Nie pomogły mi też prawdę powiedziawszy karty projektów, które za nic nie współpracowały ze mną.

Piękna z kolei skupiła swoje działania na przygotowaniach kolekcji. Zatrudniała projektantów, budowała studia projektowe i całą swoją grę podporządkowała temu celowi. Dzięki temu posiadała zawsze liczne projekty i nie przeszkadzało jej, że sporadycznie popadała w problemy finansowe - co zmuszało ją do zaciągania pożyczek u prywaciarzy.

Ostatecznie to Piękna tryumfowała. Pokonała mnie sromotnie. 

Dwanaście miesięcy zleciało jak z bicza strzelił. Co za rok. Mediolan, Paryż czy Pekin. Blask fleszy. Okładki czasopism. Cudowne modelki noszące moje projekty, a po pokazach ubrane wyłącznie w perfumy, wylegujące się w moim hotelowym łóżku. Ostatnie tegoroczne pokazy już za mną. Niestety ostatecznie nie wspiąłem się na szczyt świata mody. Cóż zbyt dużo u mnie chyba zostało z tego bazarowego sprzedawcy. Jednak wkroczyłem do tego świata i w przyszłym roku zaprowadzę w nim totalną rewolucję!