niedziela, 22 stycznia 2012

Moc jest w nim silna...

Do tej pory uważałem, że niewiele rzeczy w życiu jest mnie w stanie zaskoczyć. Jakież było moje zdziwienie gdy po miesiącach próśb, gróźb i błagań udało przekonać się moją piękniejszą połówkę do seansu wiekopomnego dzieła Georga Lucasa.

Zdziwienie moje było jeszcze większe, gdy po pierwszym epizodzie usłyszałem: "Wiesz, to nawet fajne jest...obejrzymy następną część?".

Być może popełniłem fanowskie wykroczenie i będę się smażył w Gwiezdno-wojennym piekl, ale serwowanie tych delicji rozpocząłem od Epizodu I. "Mroczne widmo" (powidło?) jest nie tylko prze zemnie uważane za najsłabszą część ze wszystkich. Kropka. To nie podlega dyskusji. Rozszerzenie/ przemodelowanie świata Star Wars dokonane w tej części wywołało nie lada konsternację wśród fanów sagi (midichloriany? wtf?!). Wprowadzono również najczarniejszą z czarnych postaci uniwersum Gwiezdnych Wojen - Jar-Jar Binksa. Pomimo ogólnej słabości i infantylności powidła/widma mojej dziewczynie bardzo się podobało. O zgrozo polubiła nawet Jar-Jara, a na wyścigach podów oczka się jej świeciły. Grunt, że wsiąkła w opowieść. Z każdą kolejną częścią co raz bardziej. Jej reakcja na maślane oczy Luka do Lei - bezcenna :-) .

I po tym wydarzeniu, które przejdzie do mojej osobistej historii zacząłem się zastanawiać co takiego jest w tym świecie i postaciach wykreowanych przez Georga, że są w stanie nawrócić zupełnych przeciwników fantastyki i sci-fi na jasną stronę, że co rusz nowe pokolenia odkrywają ten niezwykle barwny i emocjonujący świat, w którym w odwiecznej walce ścierają się siły dobra i zła. Jedyna odpowiedź jaka przyszła mi do głowy to stwierdzenie, że George Lucas zaklął w tych filmach esencję mocy - czystą i potężną, która przyciąga do siebie zarówno tych o czystych sercach, jak i rządnych władzy i mściwych. Równowaga mocy musi być przecież zachowana.

Niech Moc będzie z wami wszystkimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz